Spanie na lotniskach jest bardzo blisko osiągnięcia statusu nieodłącznego elementu moich podróży. Docierając na miejsce późnym wieczorem albo wyruszając wczesnym rankiem zwykle spędzam noc w jakimś ciepłym zakątku portu. Nie inaczej było w przypadku wyjazdu do Sofii, choć akurat tym razem sporą rolę odegrał przewoźnik, który zmienił godziny lotów. W efekcie stopę na bułgarskiej ziemi postawiłem dopiero w okolicy północy, dlatego postanowiłem spokojnie poczekać na pierwsze poranne kursy metra.
Sofia Airport składa się z dwóch terminali pasażerskich, otwartych 24/7. Podobnie jak ma to miejsce w Barcelonie, obowiązuje umowny podział na linie niskokosztowe (T1 – stary budynek) i tradycyjne (T2 – nowy budynek). Analogiczna jest również odległość pomiędzy obiektami, którą najlepiej pokonać specjalnym autobusem. Ten kursuje jednak od 7:00 do 19:00 (co pół godziny), więc wieczorami jesteśmy zdani na siebie. Wspominam o tym ze względu na ograniczoną ilość miejsca w Terminalu 1. Po wylądowaniu zastałem zablokowany dostęp do piętra i sporą liczbę podróżnych stłoczonych wokół kilku ławek na parterze. Warunki zapowiadające ciężką noc na podłodze.
Po kilku próbach uzyskania dostępu do sieci, nie mając czegokolwiek do stracenia, postanowiłem przespacerować się do nowszej części portu. Droga nie jest specjalnie skomplikowana. Wystarczy, idąc na wprost od hali przylotów, minąć całodobowy (jak sądzę) bar okupowany przez taksówkarzy i wyjść na oświetloną drogę główną podążając dalej w lewo. Pokonanie dystansu zajmuje kilkanaście minut.
Na miejscu okazało się, że Terminal 2 ma o wiele więcej do zaoferowania. Po pierwsze zastałem tu absolutną ciszę i spokój. Śpiących pasażerów było niewielu. Pustą przestrzeń portu w Sofii przemierzali jedynie pracownicy służb dbających o bezpieczeństwo. Po drugie przybywając od strony T1, trafiłem od razu na, otwarty również w nocy, sklepik oferujący produkty w przyzwoitych cenach. Po trzecie bez większych problemów złapałem połączenie z internetem. Po czwarte w hali wylotów znajduje się bar z wygodnymi siedzeniami, na których można się położyć. Niestety działa on od wczesnych godzin rannych, dlatego oferuje przyzwoity komfort jedynie przez kilka godzin. Obok stanowisk odprawy stoją jednak miękkie ławki, więc na wpółprzytomna przeprowadzka nie stanowiła wielkiego problemu. Z założonymi słuchawkami i głową położoną na plecaku udało mi się przespać dystans aż do wschodu słońca. O świcie obudziło mnie, charakterystyczne dla stanowisk linii El-Al, zamieszanie. Mam o tym, wielokrotnie obserwowanym, procesie określoną opinię. Może poświęcę kiedyś kilka akapitów izraelskim procedurom, z którymi zdarzyło mi się zmagać. Tak czy inaczej będąc na lotnisku w Sofii postanowiłem, w międzyczasie, po prostu odświeżyć się w łazience (na uboczu, w okolicach schodów). A następnie zjeść śniadanie w pierwszych, ciepłych promieniach. W kwestii ogólnej czystości nie mogłem robić przesadnych zarzutów. Jedyny powód do narzekań znalazłem, a właściwie nie znalazłem w postaci gniazdek. Jest to, moim zdaniem, najczęściej spotykana niedogodność. Dlatego zawsze wożę ze sobą powerbank o dużej pojemności. Może jeszcze jeden drobiazg. Założenie grubszego swetra na pewno nie zaszkodzi.
W mojej ocenie Sofia Airport jest przyzwoitym miejscem umożliwiającym przeczekanie godzin nocnych. Nie ma tu udogodnień przygotowanych pod kątem śpiących, warunkom daleko do najlepszych lotnisk. Jednak największe lotnisko Bułgarii pozwala w spokoju przymknąć oczy, zrobić tanie zakupy, a następnie ruszyć na zwiedzanie miasta. Dojazd do centrum jest banalnie prosty. Przy Terminalu 2 znajduje się stacja metra. W środku, obok wejścia stoją automaty z biletami (w jednym z nich można zapłacić kartą). Do dyspozycji podróżnych jest też linia autobusowa nr.84. Przyjemnej podróży.